Alternatywny tekst

poniedziałek, 15 września 2014

Lost.

Trzask łamanych gałęzi.
Odgłos łap uderzających ciężko o ściółkę.
Dźwięki pogoni.
Głośne warczenie coraz bliżej.
Strach.
Strach paraliżujący całe ciało.
Ciarki przechodzące po karku.
Coraz więcej gorącego powietrza w płucach.
Zadyszka.
Bieg.
Potknięcie.
Cichy jęk bólu.
Niespodziewane wycie.
Wycie w stronę zachmurzonego nieba.
Wycie, które wwierca się w czaszkę.
Drąży drogę wprost do mózgu.
I jego wspomnienie już na zawsze pozostanie w głowie osoby, która je słyszała.

Krzyk zbudził ją ze snu, raptownie usiadła na swoim łóżku. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to był jej krzyk. Skuliła się bardziej na łóżku, przyciągając kolana do klatki piersiowej i zacisnęła mocno dłonie na kołdrze. Usta miała uchylone nieznacznie, jej oddech był przyspieszony. Serce biło jej szybko w piersiach. To był tylko sen. To nie działo się naprawdę. Starała się sobie wmówić. Działo. Działo. Działo. Przymknęła lekko powieki, po czym przetarła twarz dłonią. Świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że było to jej wspomnienie, jednak nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Tak dawno nie dręczyły jej koszmary. Koszmary powróciły wraz z powrotem na te tereny, domyśliła się tego. Dręczyło ją poczucie winy. Poczucie winy przez to, że zostawiła stado, że najzwyczajniej w świecie stchórzyła i uciekła. Była tchórzem. Tchórz. Tchórz. Tchórz. To słowo obijało się o ściany jej głowy nie dając jej chwili spokoju. W końcu wzięła głęboki wdech starając się uspokoić. Musiała być silna. Powinna żyć przyszłością, a nie wypominać sobie przeszłości.
Trzy kroki w przód, pięć kroków w tył.
Dwa kroki w przód, trzy kroki w tył.
Osiem kroków w przód, cztery kroki w tył.
Nie ważne ile by przeszła.
Zawsze się również kawałek cofa.

Z każdym takim snem pogrąża sama siebie, przez powrót tutaj pogrążyła siebie bardziej. Jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego, że „maska” nad którą pracowała tyle wieków powoli zaczęła się kruszyć. Jej stara natura chciała wydobyć się na powierzchnię. Stała się znów miękka. W tym momencie najchętniej zwinęła by się w kłębek gdzieś w kącie i zaczęła płakać rzewnymi łzami. Tak jak kiedyś. Tak jakby to zrobiła ta „dawna” Sasha. Miała ochotę rozkleić się i ukryć gdzieś w cieniu. Po co tu wróciła? Po co? Te wspomnienia bolały tak bardzo. Widok tego miejsca bolał tak bardzo. Przeczesała włosy drżącą dłonią, po czym powoli wysunęła nogi spod kołdry i się podniosła. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Dwa długie wdechy, cztery krótkie wydechy.
Sasho. Jesteś silna, zazwyczaj zawsze dajesz sobie radę, brniesz przed siebie nie zważając na problemy. Przejmujesz się Nie przejmujesz się niczym. Obchodzi Nie obchodzi cię już to co kiedyś. Gdzieś w głębi jest stara ty Nie ma już starej ciebie. Nie ma. Nie ma. Nie ma. Ona już nie istnieje.
Białowłosa podeszła powoli do otwartego okna, oparła się o framugę, wzięła głęboki wdech zaciągając się świeżym powietrzem. Niespodziewanie usiadła na parapecie i przerzuciła przez niego nogi. Oparła się ramieniem o bok okna i wlepiła niebieskie spojrzenie gdzieś w przestrzeń. Widziała stąd, z góry, duży obszar miasta i kawałek lasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonany przez Jill