Alternatywny tekst

poniedziałek, 29 września 2014

Now I'm falling down, through the crashing sound.

Oddychaj Sasho.
Wszystko będzie w porządku.
Raz, dwa, trzy... osiem sekund.
Raz, dwa, trzy... dwadzieścia szybkich uderzeń serca.
Raz, dwa, trzy... siedem mrugnięć niebieskimi oczami.
Raz, dwa, trzy... cztery głębokie oddechy.
Raz, dwa... dwa kroki w tył.
Jeden... jedno osunięcie się po ścianie.
Jedno objęcie rękoma kolana i przyciągnięcie ich do siebie.
Jeden... jeden jęk wydobywający się mimowolnie z jej gardła.
Raz, dwa, trzy... tysiące myśli kłębiące się w jej głowie.
Zero... zero łez spływających po jej policzkach.
Czuła się pusta.
Zagubiona.
Zakręcona.
Co tu właściwie się działo?
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
To pytanie nie dawało jej spokoju.
JAK?
Jak to wszystko właściwie było możliwe?
Przygryzła w zamyśleniu dolną wargę, po czym wzięła następny głęboki wdech. Powoli zebrała się z ziemi podpierając o ścianę pobliskiego budynku. Nie mogła sobie pozwolić na to, żeby ktoś zobaczył ją w takim stanie. Nie miała ochoty słuchać pytań 'co się stało?' i 'czy wszystko w porządku?'. Na chwilę ukryła twarz w dłoniach i przymknęła jasnoniebieskie oczy. Przeczesała ręką włosy, odgarniając ich białe fale na plecy.
Musiała dowiedzieć się co właściwie działo się w tym mieście. Zdecydowanie działo się tu jak dla niej wiele dziwnych rzeczy. Po rozmowie z właścicielką swojego hotelu dowiedziała się paru intrygujących ją rzeczy. Rzeczy które całkowicie zbiły ją z tropu i wytrąciły z równowagi. Chodząc po samym mieście i przysłuchując się temu co mówili ludzie słyszała parę innych rzeczy o tym miasteczku oraz zamieszkujących go osobach. Plotki tutaj rozchodziły się szybko. Nawet nie zauważyła, gdy znalazła się przed tutejszą szkołą, wlepiła spojrzenie w budynek i zamyśliła się dłuższą chwilę. Niespodziewanie ruszyła w stronę wejścia i położyła rękę na klamce, po chwili nacisnęła ją powoli i weszła do środka. Był środek lekcji, więc korytarze były całkowicie opustoszałe przez uczniów, wszyscy byli w swoich salach, na swoich lekcjach. Filigranowej postury dziewczyna ruszyła przed siebie, w końcu zatrzymała się przed sekretariatem. O dziwo trafiła tu bez trudu i nawet nie starała się za bardzo. Wzięła głęboki wdech jeszcze na chwilę się zamyślając. Czy naprawdę chciała to zrobić? Tak. Nie miała w sumie nic do stracenia. Zapukała krótko i nie czekając na odpowiedź weszła do środka.
-Dzień dobry. - na jej twarzy praktycznie od razu pojawił się szeroki uśmiech. Podeszła bliżej blatu biurka przy którym siedziała jakaś kobieta.
-W czym mogę pani pomóc? - spojrzała na nią nieznajoma, najprawdopodobniej sekretarka i uniosła pytająco brwi.
-Nazywam się Sasha Rhiannon. Dzwoniłam tutaj wcześniej z podaniem o pracę. - stwierdziła białowłosa i poprawiła torbę na ramieniu.
-Ah, tak, tak, przypominam sobie. - na twarzy kobiety pojawił się nieznaczny uśmiech. - Dyrektor zaraz panią przyjmie i przeprowadzi rozmowę kwalifikacyjną, zobaczymy czy nada się pani na to stanowisko.
-Dziękuję. - mruknęła jeszcze zanim weszła do gabinetu dyrektora. Nie spędziła tam wiele czasu i oczywiście dostała to czego chciała. Dostała pracę. Nawet nie ukazując większych dokumentów, których oczywiście nie posiadała. Czasem, kiedy tego chciała potrafiła skołować człowieka tak żeby zrobił to o co prosiła. Miała to w końcu we krwi. Była kitsune. Tricksterem. Oszustem. Przez lata korzystała z tych umiejętności mało, chociaż mogła mieć praktycznie wszystko co by chciała. A teraz tylko dzięki swoim „sztuczkom” dostała pracę. Pracę w szkole, z młodzieżą. Dawno nie miała styczności z 'dziećmi', starała się tego unikać. Jednak teraz oficjalnie należała do grona pedagogicznego. Co z tego, że wyglądała tak młodo jakby sama była uczniem? To nie miało dla niej znaczenia. Z jej ust wydarł się mimowolnie cichy śmiech, gdy znowu znalazła się na pustym korytarzu. W kieszeni ciążyły jej teraz klucze do jej nowego gabinetu. Chyba oszalała. Miała wystarczająco swoich problemów, a teraz jeszcze porwała się na posadę... pedagoga szkolnego. Wzięła głęboki, oczyszczający wdech. Da sobie z tym radę, zawsze daje sobie ze wszystkim radę. Potrzebowała tej pracy, potrzebowała dowiedzieć się coś więcej o ludziach z miasteczka. A ta praca była do tego idealna. W końcu teraz miała dostęp do akt wszystkich uczniów. Dzięki temu miała zamiar dojść do tego czy wszystkie plotki, które obiły jej się o uszy były prawdziwe. W końcu udało jej się wymyślić jakiś plan działania odkąd przybyła do Wolffiens. Przecież przybyła tu nie bez powodu. Łaknęła wiedzy. Chciał wiedzieć. Wiedzieć. Wiedzieć. Wiedzieć. I nie miała zamiaru odpuścić tak łatwo.

Guilt is burning
Inside I'm hurting
This ain't a feeling I can keep

~*~
No cóż.... Moje notki mogą być trochę schizowe, za co przepraszam... Ostatnio naczytałam się za wiele książek których bohaterowie są w pełni obłąkani ;n;

poniedziałek, 15 września 2014

Lost.

Trzask łamanych gałęzi.
Odgłos łap uderzających ciężko o ściółkę.
Dźwięki pogoni.
Głośne warczenie coraz bliżej.
Strach.
Strach paraliżujący całe ciało.
Ciarki przechodzące po karku.
Coraz więcej gorącego powietrza w płucach.
Zadyszka.
Bieg.
Potknięcie.
Cichy jęk bólu.
Niespodziewane wycie.
Wycie w stronę zachmurzonego nieba.
Wycie, które wwierca się w czaszkę.
Drąży drogę wprost do mózgu.
I jego wspomnienie już na zawsze pozostanie w głowie osoby, która je słyszała.

Krzyk zbudził ją ze snu, raptownie usiadła na swoim łóżku. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to był jej krzyk. Skuliła się bardziej na łóżku, przyciągając kolana do klatki piersiowej i zacisnęła mocno dłonie na kołdrze. Usta miała uchylone nieznacznie, jej oddech był przyspieszony. Serce biło jej szybko w piersiach. To był tylko sen. To nie działo się naprawdę. Starała się sobie wmówić. Działo. Działo. Działo. Przymknęła lekko powieki, po czym przetarła twarz dłonią. Świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że było to jej wspomnienie, jednak nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Tak dawno nie dręczyły jej koszmary. Koszmary powróciły wraz z powrotem na te tereny, domyśliła się tego. Dręczyło ją poczucie winy. Poczucie winy przez to, że zostawiła stado, że najzwyczajniej w świecie stchórzyła i uciekła. Była tchórzem. Tchórz. Tchórz. Tchórz. To słowo obijało się o ściany jej głowy nie dając jej chwili spokoju. W końcu wzięła głęboki wdech starając się uspokoić. Musiała być silna. Powinna żyć przyszłością, a nie wypominać sobie przeszłości.
Trzy kroki w przód, pięć kroków w tył.
Dwa kroki w przód, trzy kroki w tył.
Osiem kroków w przód, cztery kroki w tył.
Nie ważne ile by przeszła.
Zawsze się również kawałek cofa.

Z każdym takim snem pogrąża sama siebie, przez powrót tutaj pogrążyła siebie bardziej. Jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego, że „maska” nad którą pracowała tyle wieków powoli zaczęła się kruszyć. Jej stara natura chciała wydobyć się na powierzchnię. Stała się znów miękka. W tym momencie najchętniej zwinęła by się w kłębek gdzieś w kącie i zaczęła płakać rzewnymi łzami. Tak jak kiedyś. Tak jakby to zrobiła ta „dawna” Sasha. Miała ochotę rozkleić się i ukryć gdzieś w cieniu. Po co tu wróciła? Po co? Te wspomnienia bolały tak bardzo. Widok tego miejsca bolał tak bardzo. Przeczesała włosy drżącą dłonią, po czym powoli wysunęła nogi spod kołdry i się podniosła. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Dwa długie wdechy, cztery krótkie wydechy.
Sasho. Jesteś silna, zazwyczaj zawsze dajesz sobie radę, brniesz przed siebie nie zważając na problemy. Przejmujesz się Nie przejmujesz się niczym. Obchodzi Nie obchodzi cię już to co kiedyś. Gdzieś w głębi jest stara ty Nie ma już starej ciebie. Nie ma. Nie ma. Nie ma. Ona już nie istnieje.
Białowłosa podeszła powoli do otwartego okna, oparła się o framugę, wzięła głęboki wdech zaciągając się świeżym powietrzem. Niespodziewanie usiadła na parapecie i przerzuciła przez niego nogi. Oparła się ramieniem o bok okna i wlepiła niebieskie spojrzenie gdzieś w przestrzeń. Widziała stąd, z góry, duży obszar miasta i kawałek lasu.

You're not dreaming




I Imię I
Nie pamięta swego imienia, jednak na pewno jakieś miała. Przecież każdemu kto się urodzi, rodzice dają imię. Gdy wyruszyła na samotną wędrówkę wołali na nią Biała i takie miano też postanowiła sobie nadać. Nosiła ta godność przez około roku, gdy poznała kogoś, kto nadał jej nowe i lepsze imię. Teraz brzmi ono Bella. 

I Nazwisko I
Nazwisko swe po ojcu odziedziczyła, chyba jak każdy. Jest całkiem proste do zapamiętania, przynajmniej jej się tak wydaje. Coletti, właśnie takie włoskie nazwisko nosi. Podoba jej się, musi to przyznać, jednak rzadko kiedy komuś o nim mówi. 

I Płeć I
Na sto procent się domyślasz, kimże to Bella jest. Przecież takie imię raczej do samców nie pasuje? Jest oczywiście płcią Piękną. Cieszy się że nie jest kimś innym, tylko samicą.

I Data Urodzin I
To jest druga rzecz jaką pamięta z dzieciństwa. Kiedy to przyszła na świat, poczuła ciepło matki oraz woń rodzeństwa. Był to dzień 23 maj. Miała wtedy dopiero parę minut, godzin, a teraz ma lat 4.

I Rasa I
Z początku sama nie wiedziała czymże to ona jest. Jakieś wilk posiadający moce. Nikt z jej rodziny nie posiadał tych umiejętności, a tu taka ona się przejawiła. Jej rodzeństwo często ją przezywało, nie chcieli z nią spędzać czasu. Jej ojciec też. Matka była inna. Kochała ją, pomagała jej w opanowaniu mocy. Na początku nie mogła zaakceptować samej siebie, lecz teraz się to zmieniło. Uwielbia sobie " czarować ". 

I Moce I
Tak ma ich parę, a dokładniej trzy. Jakie to są? Ma moc władania lodem, jak i śniegiem. Kiedy chce może sprowadzić zimę, która trwa tak długo jak ona tylko będzie chciała. Robić wielkie zaspy śniegu, rzucać ostrymi soplami lodu i wiele tym podobnych rzeczy. Druga to umiejętność wysokiego skakania i szybowania. Może skoczyć sobie na czubek drzewa, a potem skoczyć i gdzieś poszybować. Potrafi również mówić ludzkim głosem. Nic wielkiego to nie jest, jednak bardzo to lubi.

I Wygląd I
Biała wadera. Jej futro jest grube, długie, miękkie oraz puszyste. Nie jest duża, ani mała. Średnia wielkość, ok. 68 cm. 120 cm, taka oto jest długa. Zaś długość jej ogona to 40 cm. Waga jest raczej odpowiednio przystosowana do jej ciała, 40 kg. Pysk białej jest dość krótki, zakończony czarnym jak węgiel nosem, który pięknie prezentuje się z jej białym pyskiem. Oczy mają kolor bursztynowy, złocisty. Są piękne. 

I Charakter I
Bella jest bardzo cicha i nieśmiała. Będzie starała się mówić jak najmniej słów i zdań, lecz żeby było to zrozumiałe dla słuchaczy. Nigdy sama nic nie powie, a jeszcze bardziej nie zacznie rozmowy. Rzadko kiedy opowie dowcip oraz zacznie się głośno śmiać. Dla niej cichy chichot wystarcza w zupełności. Nie ufna i ostrożna-to również u niej zobaczycie. Bardzo trudno zdobyć jej zaufanie, wymaga to cierpliwości.  Dopiero po paru miesiącach, a może i po roku uzna kogoś za przyjaciela, a co dopiero za najlepszego... A czy jest samotniczką? Wcale, woli przebywać w dużej, choć trochę znanej jej grupie osób, sama nie wie dlaczego. Źle znosi samotność, miała jej już za wiele.  Jednak jest odważna. Tak, potrafi obronić swoją rodzinę, przyjaciół. Nie są dla niej straszne walki, rozlew krwi i te podobne rzeczy. Jaka to jeszcze jest ona? Miła i pomocna. Zawsze pomoże, podniesie po upadku i pocieszy. Będzie zachowywać się kulturalnie i serdecznie. Zawsze się z kimś przywita, choćby skinieniem łbem. W razie potrzeby umie pokazać kły,obronić się swą mocą, lub użyć swoich umiejętności walki.

I Historia I
Był to rok 2010, dzień 23, a miesiąc maj. Wiosna. W pasmie górskim i niedalekim lasom żyła potężna wataha wilków, nosiła nazwę Wataha Srebrnej Gwiazdy. Liczyła sobie ona około 28 członków, a rządziła nimi dobra para Alpha. Biała wadera, wraz z czarnym basiorem. Melody oraz Jack. Ów samica spodziewała się szczeniąt, już od jakiegoś czasu. Urodziła. Tego to właśnie dnia na świat wydała piątkę białych i czarnych kuleczek. Wszystkie miały jakieś imiona, oczywiście. Rosły. Jak miały 2 miesiące, w życiu jednej z białych kuleczek coś się zmieniło. Odkryła że ma moc. Lodu oraz potrafi wysoko skakać i szybować. Czasem udało jej się przemówić dziwnym głosem. Ojciec uznał ją ze czarownice, a rodzeństwo jej dokuczało. Jedynie matka kochała ją nadal tak samo. Zawsze i na zawsze. No i przyszedł ten moment, gdy szczenięta urosły i były dorosłymi wilkami. Musieli opuścić rodzinną watahę i założyć swoją. Tylko jeden samiec pozostał, aby później stać się Alphą. Dla magicznej wilczycy było trudno pożegnać się z matką, ale musiała odejść. Odeszła. Cała załamana. Polowania jej nie wychodziły. Głodowała. Któregoś dnia, gdy miała około dwóch lat, skradała się do słabej sarny. Niczego nie podejrzewający kopytny pasał się na rozległej polanie, oddalony od swego stada. Samica wyskoczyła z ukrycia. Chciała naskoczyć chociażby na zad swej ofiary, lecz ta ją kopnęła w pysk. Biała pisnęła głośno i runęła na ziemię. Zemdlała. Obudziła się po wielu minutach, być może godzinach. Jednak, była gdzieś indziej. W lesie. Czuła obcą woń i czyjąś obecność. Uniosła łeb i spojrzała przed siebie. Ludzkie szczenię...Matka opowiadała jej o ludziach, że są źli i zabijają zwierzęta. Lecz ich potomkowie są milsi, o wiele. Lubią zwierzęta, choć zdarza się że ich dzieci również są diabłami. Wadera od razu wyczuła że dziecko jest dobre, nie ma złych zamiarów. Ale i tak dla bezpieczeństwa uniosła swoje cielsko i warknęła. Głośno, tak aby dwunożny wiedział kto tu dominuje. Dziewczynka skinęła łbem i lekko się odsunęła, po czym wyciągnęła rękę i podrapała psowatą za uchem. Zamachała ogonem. Od tamtej pory stali się przyjaciółkami, a większymi gdy dziewczyna dowiedziała się o mocach wilczycy. Oraz że potrafi mówić. Ta nadała jej imię Bella, bardzo jej się spodobało. Było pięknie, ładnie. Było i się skończyło. Stephanie ( bo tak dwunożna miała na imię ) musiała wyjechać. Za granicę. Niestety. Ostatni dzień spędzili jak najlepiej. A potem się pożegnali. Na zawszę. Kolejna rozłąka, znów załamana. Wędrowała po świecie, aż znalazła Stipant Veritatis. Ma nadzieje że tu odnajdzie nowy dom, rodzinę i przyjaciół.


I Hierarchia I
Psowata umie bardzo cicho się poruszać, jest odważna. Dzięki swoim mocom potrafi szybko biegać, jak i skakać. Ogółem to jest bardzo zwinna. Od dziecka uwielbia kogoś śledzić, zatem wychodzi jej to wspaniale. Więc raczej bez przeszkód może zostać Szpiegiem, tym kim od zawsze chciała zostać. 

I Lubi I
♥ Być wolna
♥ Samotne spacery, wieczorne spacery
♥ Szpiegować 
♥ Ludzi
♥ Szczeniaki
♥ Dobre towarzystwo
♥ Szczerość 
♥ Wyć do księżyca
♥ Patrzeć w gwiazdy
♥ Marzyć

I Nie lubi I
♣ Być w bezruchu
♣ Dużo mówić
♣ Kłamstwa 
♣ Nieuprzejmych osób
♣ Samotności
♣ Odtrącenia


I Ciekawostki I
☺ Ma głęboką ranę na karku, lecz zakrywa ją futro. 
☺ Miała kiedyś partnera, lecz nie lubi o nim wspominać.
☺ Gdy ktoś zapyta się o jej byłego partnera mówi ciągle " Przeszłość i tyle...."
☺ Jej największym marzeniem jest założyć rodzinę z licznymi szczeniakami.
☺ Tęskni za swoją matką. 
☺ Jej ulubionym daniem jest zając.
☺ Uwielbia norki! Lecz nie jeść. 
☺ Oswaja norkę. 
☺ Szybko się zakochuje.



                                                                 ------------------


Jaka słaba KP O.O
Witam wszystkich! ;3 Bardzo cieszę się że mogłam dołączyć. 
Ps. Przepraszam za ten " drobny " spamik gifami i że nie ma żadnego nieruchomego zdjęcia ^^ 

niedziela, 14 września 2014

Zamiana ról

Rima dość szybko dogoniła Koroshio. Gdy weszły do szkoły było już po dzwonku. - Nie sądziłam, że wrócisz na resztę lekcji. - powiedziała do niej. Jedną ominęły z czego dobrze by było się wytłumaczyć. Teraz była historia. Miała pewien plan i nie chodziło tu o " wizytę u dentysty". - Hm... Myślę że dziś będziemy mieć wolną lekcje na hiście. 

Szatynka szła dalej korytarzem, udając, że nie usłyszała. Próbując przebić się przez tłum uczniów do swojej klasa, miała w duchu nadzieję, że zgubi tą upierdliwą panienkę. Chcąc odciąć się od świata, pogłośniła muzykę na swoim teledonie o kilka kresek i poprawiła słuchawki na uszach.
Rima jednak nie dawała za wygraną i wciąż coś do niej mówiła, idąc obok niej. Musiała przyznać, że uparta z niej była dziewczyna.
- Myślisz, że znasz mnie od dwóch godzin i już wszystko o mnie wiesz. Idź osądzać ludzi gdzie indziej. - odpowiedziała w końcu, mając nadzieję, że tym odstraszy upierdliwą koleżaneczkę.


- Tak samo ty nikogo nie znasz i skreślasz z góry, dodając ich do swojej tabelki znienawidzonych ludzi. - mruknęła przyglądając jej się kątem oka. - To, że inni ci dokuczali, to nie znaczy, że ja jestem taka sama. - dodała.

Dziewczyna zacisnęła pięści z gniewu. Znów to robiła. Zgadywała jej przeszłość po wyglądzie i mimo, że miała rację, to wciąż ją to denerwowało. Gwałtownie zatrzymała się, trącając przypadkiem jakiegoś kolesia, który odchodząc spiorunował ją spojrzeniem. Szatynka go jednak zignorowała. Odwróciła się w stronę swojej rozmówczyni i podeszła tak blisko, że ich twarzy dzieliły centymetry.
- Słuchaj. Nie wiem kim jesteś i dlaczego uwzięłaś się akurat na mnie. Nie wiem za kogo się tam uważasz, ale nie masz prawa mówić nic o mnie i moim życiu, bo nie wiesz nic. Nikogo nie skreślam z góry, no chyba, że ktoś nosi przy sobie zapas sztyletów i rzuca nimi na lewo i prawo. - Zakończyła i nie czekając nawet na jej odpowiedź, odwróciła się z powrotem w kierunku klasy historycznej i szybkim krokiem ruszyła przed siebie.


- Ehh... - westchnęła. - Może się jednak co do niej pomyliłam, albo jest po prostu świetną aktorką. - pomyślała na głos. Sięgnęła po plecak, który po wyjściu z klasy, rzuciła na podłogę, obok ściany od klasy historii i dogoniła Koroshio, gdy ta właśnie sięgała klamki. Odepchnęła ją lekko i weszła pierwsza, po czym pociągnęła ją za sobą.
- Dzień dobry panie profesorze! Przepraszamy za spóźnienie! - zakrzyknęła, trzymając przy sobie Tenshi. 

- Nie byłyście również na angielskim. - powiedział niezadowolony psorek.
- Owszem, mógłby pan nam to usprawiedliwić? Widzi pan... Mam tę księgę, o której pan ostatnio wspominał. Moja babcia pożyczyła mi ją, jednak była dość ciężka i kochana Koroshio mi pomogła ją przynieść, dlatego też nie było nas na ostatniej lekcji. - wytłumaczyła i wyjęła z plecaka ogromną ksiegę. Nic dziwnego, ze dziś " zapomniała" wszystkich książek i miałą ze sobą tylko zeszyty. - Jest tylko mały problem, jeśli chce ją pan przeczytać, to musiałby pan zrobić to podczas lekcji, gdyż muszę później ją odnieść...
- Ah rozumiem... Mogę? - wziął ją do ręki. - Eghem... W takim razie usprawiedliwie Wam tamtą lekcję... Uczniowie! Może być wolna lekcja, ale macie zachowywać się cicho!


Kiedy dziewczyny tylko oddaliły się od biurka nauczyciela, zaskoczona całym zdarzeniem Koroshio wyrwała się z uścisku Rimy. Na chwilę zatrzymała ją, patrząc na nią spode łba.
- Dzięki, ale sama bym sobie poradziła. - warknęła do niej przez zęby. Koroshio nie była niewdzięczna, po prostu nie lubiła kiedy ktoś ratował jej tyłek. Wolała być niezależna i samodzielna. Zawsze tak było i przyzwyczaiła się do tego. - Ale nie myśl sobie, że jestem ci coś winna.
Po tych słowach odwróciła się do niej plecami i ruszyła w stronę ostatniej ławki pod ściną, która na szczęście była pusta. Rzuciła torbę pod ławkę i głośno przy niej usiadła. Kiwając się na krześle, przełączyła coś na telefonie i poprawiła słuchwaki na uszach.


Postanowiła sobie nic nie robić z jej słów i usiadła obok niej, po czym również założyła słuchawki, jednak te mniejsze, włączyła Sixteen Moons i położyła głowę na ławkę. Była trochę zmęczona dzisiejszym dniem, no i się nie wyspała.

Koroshio spojrzała na wygodnie rozłożoną na ławce Rimę. Westchnęła, zastanawiając się co by musiała zrobić, aby tamta w końcu odpuściła. Jak widać nigdy nie zamierzała dawać za wygraną.
- Serio? Masz zamiar spać na lekcji? - zapytała z zażenowaniem w głosie, zsuwając odrobinę słuchawki z uszu, aby móc usłyszeć co odpowie.


- Taak. - odpowiedziała, trochę ziewając, jednak nawet na nia nie spojrzała. - I tak jest wolna lekcja, więc co mam robić? - mruknęła. Na ławce nie było zbyt wygodnie, ale dobre i to. Może rzeczywiście przesadziła z tym sztyletem, ale zabijanie wilków dla zysku było dla niej najokropniejszą rzeczą. A gdyby to ją zabił? Zmieniłaby sie z bólu w dziewczynę, czy pozostałaby w wilczym ciele, by mógł zarobić na jej czarnym futrze? Za dużo dziś sie wydarzyło. Westchnęła cicho pod nosem. I tak pewnie nie zaśnie. Klasa była zbyt głośna, jednak chociaż profesorek mógł się zając czytaniem i dać im choć raz spokój.

- Tss... Jasne... - powiedziała opierając się o krzesło. Dziewczyna była naprawdę dziwna. W jednym momencie wydawała się być porządną dziewczynę, która karci palenie i zabijanie zwierząt. Nagle zmieniła się w ulubienicę nauczycieli, pożyczając im książki i w zamian dostając co tylko chce. A teraz nagle śpi na ławce jak by to było jej łóżko. Kompletnie nie wiedziała co o nim myśleć. Miała jednak dziwne przeczucie, że jest ona jeszcze kimś innym, niż jej się wydaje. Przy niej jej tak zwany szósty zmysł szalał.
- Co to za książka? - zapytała po chwili, nie mogąc wytrzymać.


- Spis starych legend Wolffiens. Są nawet te, których nie dostaniesz w tutejszej bibliotece. - odpowiedziała. Teraz to ona chciała ją zasypywać pytaniami? Ciekawe, co jeszcze wymyśli. - pomyślała, odwracając głowę w jej stronę, jednak nadal miała ją położoną na ławce, oraz opartą skrzyżowanymi rękoma. Jeśli miała być szczera, zdziwiło ją to, że nagle zapragnęła dowiedzieć się czegoś więcej i sama z siebie zadała jej jakiekolwiek pytanie, choć pewnie na jej miejscu sama by tak postąpiła.

- Legend Wolffiens? - zapytała. W jej głosie wyraźnie można było usłyszeć kpinę i niedowierzanie. - Nie sądziłabym, że profesor czyta bajki dla dzieci. - dodała po chwili, patrząc zdziwionym wzrokiem na zaczytanego nauczyciela Jeszcze mi powiedzcie, że w nie wierzy. Ehhh... Dorośli potrafią być naprawdę żałośni.

Brunetka otworzyła oczy i spojrzała na nią. Jej spojrzenie było trochę ciemniejsze niż błękit, jednakże nie było granatowe i ciemne, jak przedtem. - W każdej legendzie jest ziarnko prawdy Tenshi. Może sama jeszcze się kiedyś o tym przekonasz. - powiedziała, zaś jej głos zabrzmiał jakoś tajemniczo. Patrzyła jeszcze chwilę na nią, po czym jej oczy zdawało się, że przybrały jakiegoś jaśniejszego odcienia. - Ale co ty tam wiesz. I tak wszystko skreślasz, zanim zdąży ci się porządnie przedstawić i opowiedzieć o sobie. - dodała dość miłym tonem, a może trochę smutnym? Po czym znów odwróciła się od niej, próbując chociaż poleżeć w spokoju.

Miała ochotę dać jej w twarz. Zrzucić z krzesła i wrzasnąć "Spieprzaj dziwko. Co ty możesz kurwa wiedzieć?". Jednak zamiast tego zwróciła uwagę na coś innego.
- Skąd znasz moje nazwisko? - zapytała z zaskoczeniem, starając się powstrzymać gniew, jednak nie udało jej się to do końca i w jej głosie zabrzmiała nutka wrogości.


- Na lekcjach chyba choć jeden nauczyciel musiał powiedzieć Twoje nazwisko, przy wyczytywaniu z dziennika. - odpowiedziała obojętnym tonem. - Chyba, że nagle pomyślisz, że czytam ci w myślach lub coś podobnego. - zaśmiała się cichutko pod nosem. - Chyba już nie zasnę. - mruknęła i wyjęła jakiś przypadkowy zeszyt, po czym zaczęła rysować w środku długopisem. Nadal " leżała" na ławce, mając przed sobą zeszycik. Było jej w miarę wygodnie. Rysowała kolejną scenerię z księżycem, w mrocznym lesie. Oczywiście obowiązkowo znalazła się tam sylwetka wilka, jednak jego łapy wolała schować w zaroślach. Nie umiała ich rysować.

- Ta... Jasne... Właśnie to sobie pomyślałam. - mruknęła. Wciąż jednak była pewna, iż jeszcze żaden z nauczycieli nie wypowiedział jej nazwiska na głos. Zdecydowanie nie podobała jej się ta dziewczyna.
Po chwili z ciekawości zwróciła swój wzrok na jej zeszyt i tworzony przez nią rysunek. Prychnęła cicho pod nosem, przewracając oczami, widząc co rysuje.
- A podobno to ja rysuję przerażające rzeczy. - powiedziała bardziej do siebie, niż do niej.


- Nie sądziłam, że wilki są przerażające. - odpowiedziała. Wkrótce na jednej z gałęzi zagościł również czarny kruk. Był jej towarzyszem i cieszyła się, że udało jej się go stworzyć. Czasami zastępował jej przyjaciela, którego nie posiadała. Nie potrafił mówić sam z siebie, nie pytany, jednak lubiła go. Był cząstką jej mocy.

- To dzikie bestie, które myślą tylko o zabijaniu. Szkodniki i złodzieje. Nic więcej. To za pewne z ich powodu mój dziadek i brat wybierają się do lasu. Pozbędą się paru z nich, jak im dopisze szczęście. - powiedziała nie wiedząc jak duży błąd popełnia.
Nie nienawidziła wilków. Wiedziała jednak jak duże problemy mieli przez nie ich dziadkowie. Nie bała się ich, ale jednak żywiła do nich urazę za to czym są i co robią.


Znieruchomiała. Oni...naprawdę chcieli zabić wilki... Zaczęła drżeć. Nie panowała nad sobą. Była zła, wściekła, przerażona i w szoku. Spojrzała na dziewczynę, wzrokiem, który można było opisać tak, jak sama opisała wilki. Bestia. Jej oczy zrobiły się mocno granatowe, jednak nie dbała już o kolor tęczówek. Jej ciało zaczęło drżać. Za wszelką cenę, próbowała poskromić swoją zakazaną moc. Nie miałą za miaru robić krzywdy dziewczynie, jednak jej "wilcze ja" pragnęło jak najszybciej ją chociażby zagryść. - To ludzie są szkodnikami. - wysyczała przez zęby. - Stawiają bloki, wieżowce, drapacze chmur, tworząc paskudne miasta i niszcząc tym samym mnóstwo lasów, które są domem dla zwierząt. Wilki były tu pierwsze. Tak samo jak inne zwierzęta. - złapała się za nadgarstki, próbując się uspokoić. Wdech, wydech, wdech, wydech... To tylko głupia dziewczyna. Nie ma pojęcia o tym świecie. Nie jest jedną z nas... Podgłośniłą sobie hipnotyzującą piosenkę, jednak dawało to słabe efekty. Mimo wszystko powoli się uspakajała. Jednak wiedziała, że po tej lekcji będzie musiała się na czymś wyżyć. Chociażby na niewinnym drzewie. By nie skrzywdzić nikogo innego.
- Kiedy idziecie na polowanie? - zapytała dziwnie spokojnym głosem.


- Jesteś dziwna i zdrowo rąbnięta. Nie zapominaj, że ty też jesteś człowiekiem. - powiedziała spokojnie Koroshio. Wyraźnie wiedziała, że z jej rozmówczynią jest coś nie tak. Zdecydowanie zbyt bardzo była zakochana w wilkach i lesie. Typowa miejscowa. Dziecko lasu i w ogóle. - A co cię to obchodzi? Wszystkich wilków i tak nie ochronisz. Prawdopodobnie od razu jak tylko Luke skończy lekcję. Nie wiem zresztą. Nie obchodzi mnie. Nie mam zamiaru się w to bawić.

Nie słuchała jej już dłużej. Do końca lekcji zostało juz tylko parę minut, jednak musiała ostrzec wilki w lesie. Oczywiście o ile istniały jakieś wilki w tych lasach, prócz niej i jej przyjaciółki. Skupiła swoją uwagę na zeszycie Saphiry. Po chwili w jej zeszycie pojawiły się litery napisane ciemnym atramentem.
Nie wchodź dziś do lasu. Uprzedź innych. Polowanie na zwierzęta. Ri
- moc ciemności byla naprawdę bardzo przydatna. Saphira odwróciła się do niej i ledwie widocznie przytaknęła. Rima nie miała zamiaru w tym pomóc Saph. Musiała pójść na te polowanie i dopilnować, by żaden wilk nie stracił życia. Ponoć w tych lasach i tak dawno już wilki nie występowały, jednak jeśli jakiś miałby się tam znaleźć w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze... Lepiej było po prostu tam pójść i do tego nie dopuścić. W końcu zadzwonił dzwonek. Brunetka, równie z nim, poderwała się z miejsca i wyszła jako pierwsza, nie zasuwając po sobie nawet krzesła. 

Kor&Ri

sobota, 13 września 2014

Everybody's hit the bottom, and everybody's been forgotten.

Dziewczyna o białych jak śnieg włosach siedziała po turecku na ziemi, a dookoła niej zebrało się parę gapiów. Była przyzwyczajona do czegoś takiego, nazywana była nawet miejscowym bardem. Ludzie lubili jej słuchać. Opowiadała powoli zawsze pewną historię. Pełną miłości, wierności, oddania drugiej osobie, szczęścia, smutku, krwi i walki. Opowiadała o starej watasze wilków zamieszkujące nie odkryte jeszcze przez ludzi tereny, które nie były zwykłymi zwierzętami, tylko magicznymi. Potrafiły mówić, czarować, tworzyły zgraną społeczność. O tym jak żyły spokojnie w szczęśliwym okresie stada, aż do wybuchu wojny. O zwadzie dwóch sióstr, o zemścicie jednej na drugiej. O śmierci tej dobrej i wygranej tej złej. O powolnym upadku watahy. O dalszych śmierciach, o członkach rozpadającego się stada, którzy walczyli do samego końca wierząc. Opowiadała o poległych waderach i basiorach. Wymieniała wszystkich po kolei i krótko opisywała.
-...ta dobra wataha nazywała się Stipant Veritatis. - zakończyła swoją opowieść kiwając przy tym lekko głową.
-Co się stało z tymi wszystkimi wilkami z tej dobrej watahy? - zapytał jakiś mały chłopczyk siedzący tuż przed nią i patrzący się na nią tymi swoimi wielkimi, czekoladowymi oczami.
-Większość z nich wtedy pożegnała się ze swoim życiem. - przyznała nie umiejąc ukryć smutku w swoim głosie.
-Nikt nie przetrwał? - dopytywał się dalej młodzik.
-Nie wiadomo, może komuś udało się przeżyć... - wzruszyła nieznacznie ramionami.- ...może właśnie w tej chwili taka osoba żyje gdzieś między nami i stara się zacząć nowe życie. - dodała po długiej chwili ciszy.
-Chciałabym kiedyś spotkać kogoś takiego! - przyznała jakaś dziewczynka siedząca z tyłu obok swoich rodziców.
-Może kiedyś będziesz miała szansę spotkać wilka lub lisa który mówi. - przyznała Sasha posyłając dziewczynce ciepły uśmiech. Oczywiście okrywała fakt, że była jedną z tych osób, a może nawet i jedyną. Nie miała pojęcia czy ktoś inny z watahy również przeżył tak jak ona. Z cieniem uśmiechu na twarzy obserwowała zasłuchany tłum dookoła niej. Oczywiście młode pokolenie z wielką chęcią słuchało jej opowieści, były to dla nich piękne bajki. Miała nadzieję, że przekażą tą legendę dalej. Swoim rodzinom, dzieciom, wnuczkom, przyjaciołom, wszystkim komu się dało. Nie chciała żeby wspomnienie o SV wyblakło przez wieki.


Stała przed wejściem do hotelu, jej białe jak mleko włosy rozwiewał na boki delikatny wiaterek. Wyrwała się z rozmyśleń, po czym weszła do środka. Wszystko robiła mechanicznie, tyle razy w swoim życiu wynajmowała pokoje. Podeszła do recepcji, przedstawiła się, poprosiła o pokój w oddaleniu od innych, ceniła sobie swoją prywatność, zapłaciła na razie z góry za 2 tygodniowy pobyt, poszła na górę. Nie wiedziała jeszcze dokładnie ile czasu tu zostanie. To zależało od pewnych czynników zewnętrznych. Przecież zamierzała tylko sprawdzić, czy plotki o tworzącym się nowym SV są prawdą. Włożyła powoli kluczyk do zamka, przekręciła go i weszła do środka. Nawet jakoś za bardzo się nie rozglądała po pomieszczeniu, rzuciła tylko plecak na łóżko. Nic więcej nie miała. Więcej nie było jej potrzebne do życia. Podróżowała, a raczej snuła się po świecie bez celu. Szukała nowego sensu w życiu którym mogłaby się kierować, jednak nie znalazła takiego. Wyszła z hotelu, poszła w stronę lasu. Starała się nie przyglądać budynkom stojącym dookoła. W głębi serca bolało ją to, że ludzie znaleźli to miejsce się tu osiedlili. Wycięli część lasu żeby wybudować miasto. Część lasu, które niegdyś należały do Stipant Veritatis, do jej ukochanej, starej watahy. Stanęła przed linią drzew i zaciągnęła się tutejszym powietrzem. Na parę sekund zamknęła oczy. Dom. Była w domu. Znowu. Chociaż, kiedy stąd odchodziła obiecała sobie, że tu nie wróci, nigdy. Wspomnienia przeszłości bolały. Bolało ją to, że jej przyjaciół jej rodziny już nie ma. Kiedyś gdyby znalazła się w takiej sytuacji jak ta pewnie zaczęła by płakać rzewnymi łzami. Jednak już nie była taka sama jak dawniej, nie zachowywała się tak jak za tamtych czasów, po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą już po chwili otarła szybkim ruchem ręki. Nie możesz żyć przeszłością. Upomniała się w duchu. Otworzyła błękitne oczy i weszła do lasu. Ściółka szeleściła cicho pod trampkami przy każdym jej kroku. Szła dalej i dalej. Gdy w końcu miała pewność, że nikt jej tu nie zauważy zmieniła swoją postać na zwierzęcą. Po chwili stała na ziemi jako wychudzona lisica, od której śnieżnobiałego futra odbijały się słabe promienie słoneczne, którym udało się przedrzeć przez korony drzew. Przeciągnęła się powoli chcąc rozprostować kości, dawno nie poruszała się w tej formie. Powoli ruszyła przed siebie. Jej spojrzenie taksowało teraz wszystko co ją otaczało. Tereny te były dla niej z jednej strony znajome, a z drugiej strony nie. Nie mogła uwierzyć, że tu wróciła. Chude łapy niosły ją gdzieś do przodu, nie przejmowała się tym gdzie trafi. Nie tęskniła przeraźliwie tęskniła za tym miejscem. Na jej pysku pojawił się uśmiech, którego nie mogła stłumić. Po chwili zmarszczyła nieznacznie kufę, kiedy do jej nozdrzy dotarły nieznajome zapachy. Zapachy wilków, najprawdopodobniej zmiennokształtnych, równocześnie pachnieli ludźmi. Była to pierwsza oznaka potwierdzająca plotki o odnawiającym się stadzie, jednak na razie nie miała zamiaru sprawdzać skąd dochodzą zapachy. Najpierw chciała sobie jeszcze pospacerować. Zwolniła kroku i dumnie stawiając łapę za łapą szła dalej.

~*~
*Z serii więcej krótkich opowiadań Sash*

If we only live once, I wanna live with you





Malia Dale
Kobieta
16 lat
28 listopada
Kojotołak






We're born with millions
Of little lights shining in the dark
And they show us the way
One lights up, every time you feel love in your heart
One dies when it moves away



• Imię •
Malia - Do dzisiaj nie wie kto nadał jej to imię. Czy byli to jej rodzice biologiczni? Czy przybrani? A może sama je wymyśliła? Czy może ktoś zupełnie inny? Tego nie wie. Nie pamięta. Pomimo wszystko postanowiła je zachować. Po części dlatego, że nie ma nic przeciwko niemu, nawet jej się podoba. Ale chyba bardziej ze względu na to, że jest ono nieodłączną pamiątką z przeszłości.




• Nazwisko •
Z tą częścią sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Nie wiedziała czy używać nazwisko przybranej rodziny, czy biologicznego ojca. Prawda była taka, że z każdym wiązały się bolesne wspomnienia. Dlatego gdy rozpoczynała nowe życie przyjęła nowe nazwisko – Dale.




Well, I don’t know how, and I don’t know why.
But when something’s living, well, you can’t say die.
You feel like laughing, but you start to cry.
I don’t know how, and I don’t know why.




• Rasa •

Jest kojotołakiem. Zmiennokształtną. Posiada trzy przemiany: człowieczą, całkowicie zwierzęcą i pośrednią. Można ją porównać do wilkołaka. Tak samo działa na nią pełnia księżyca, potrafi się leczyć, tak samo działają na nią wszystkie trucizny i tym podobne. Jedynie podczas pełnej przemiany zamienia się w kojota, a nie w wilka.





• Umiejętności •
Jako kojotołak posiada możliwości przemiany. Oprócz tego nadnaturalną siłę oraz zwinność. Ma doskonały węch i słuch w każdej postaci. W postaci zwierzęcej i przejściowej widzi w ciemnościach. Może też wspinać się z zawrotną prędkością, a także wskakiwać i zeskakiwać z dużych wysokości, nie robiąc sobie przy tym krzywdy. Posiada też zdolność szybkiego leczenia.




• Opis wyglądu •

Jest średniego wzrostu. Nie jakoś strasznie wysoka, czy przeraźliwie niska. Mierzy przeciętne 171 cm wzrostu. Jest szczupła, posiada smukłą sylwetkę i długie, zgrabne nogi. Jej twarz ozdabiają pełne, malinowe usta, drobny nos i duże czekoladowe oczy. Włosy sięgają jej za łopatki i są lekko falowane, brązowe. Z określeniem ich odcieniu jest trochę gorzej. Niektóre pasemka są jasnobrązowe, prawie jasny blond, a kolejne bardzo ciemne.



W zwierzęcej przemianie jest szarym kojotem, trochę bardziej przypominającego wilka, ze względu na jej ojca. Jest dość drobna mierzy niecałe 40 cm w kłębie, waży jakieś 11 kg. Jej oczy zazwyczaj są jasnobrązowe, lecz czasami świecąco niebieskie, jak podczas przemiany pośredniej.




Przemiany pośredniej nauczyła się dopiero niedawno. Pozostaje wtedy w postaci człowieka, lecz wysuwają się jej kły oraz pazury, wyostrzają zmysły, a oczy zaczynają świecić na niebiesko. Czasem również jej rysy twarzy zmieniają się na bardziej zwierzęce.




It's been a long time coming since I've seen your face
And I've never went back trying to replace everything that I've had till my feet went numb
Praying like a fool that's been on a run
Heart still beating but it's not working
It's like a million dollar phone that you just can't ring
I reach out trying to love but I feel nothing
Yeah, my heart is numb




• Charakter •
Jest raczej otwarta na nowe znajomości. Często jest szczera, bezpośrednia, śmiała, nigdy nie owija w bawełnę tylko wali prosto z mostu. Zdarza jej się nie zwracać uwagi na innych, zawsze robi to na co akurat ma ochotę. Pomimo wszystko jest bardzo lojalna wobec swoich przyjaciół. Boi się ponownej straty, a także odrzucenia.







• Historia •
Przyszła na świat 28 listopada w szpitalu jednego z niewielkich, amerykańskich miasteczek. Już dwa tygodnie później trafiła do rodziny zastępczej. Dorastała w jednym domu z dwójką przybranego rodzeństwa – dwa lata starszym bratem i 10 miesięcy młodszą siostrą. Żyła jak normalne dziecko, nieświadoma swoich nadnaturalnych umiejętności. 



Podczas jednej z pełni wracała nocą wraz z rodziną z weekendowej wizyty u babci. Miała wtedy niecałe 6 lat. Straciła kontrolę i przemieniona w kojota zabiła wszystkich w samochodzie. Przerażona uciekła do pobliskiego lasu. Od tego czasu jej oczy podczas przemiany świeciły na niebiesko, przypominając o morderstwie niewinnych osób. Nie potrafiła ponownie zmienić się w człowieka, więc kolejne 8 lat spędziła jako kojot, mieszkając w jaskini, polując na drobną zwierzynę i ukrywając się przed ludźmi. 


W końcu natknęło się na nią stado wilkołaków i dzięki alfie ponownie wróciła do postaci człowieka. Tyle lat jako zwierzę wpłynęło na jej zachowania i upodobania. Wciąż przerażona tym, że zabiła swoją rodzinę, uciekła od stada. Ludzie nie potrafili zaakceptować jej zachowania, została uznana za psychicznie chorą i trafiła do psychiatryka. Przebywanie wśród osób naprawdę psychicznie chorych, to naprawdę nic ciekawego. 





I had a dream the other night,
About how we only get one life,
It woke me up right after two,
I stayed awake and stared at you ,
So I wouldn’t lose my mind





Po kilku miesiącach poznała tam chłopaka, który również tam totalnie nie pasował. Wspólnymi siłami udało im się uciec z tego wariatkowa. Chłopak okazał się najlepszym przyjacielem alfy, który przywrócił jej wtedy ponownie ludzką postać. Początkowo była na niego wściekła, że kazał jej żyć wśród ludzi z poczuciem winy na sercu, że zabiła swoją rodzinę, jednak zdecydowała się przyjąć jego pomoc i dołączyć do stada. Nauczyła się jak kontrolować przemiany, jak sobie radzić podczas pełni i innych przydatnych umiejętności gdy jest się wilkołakiem czy kojotołakiem. Najbardziej jednak, zżyła się  z chłopakiem, którego poznała w psychiatryku. Zamieszkała u niego, a on pomagał jej powrócić do normalnego ludzkiego życia. Chodzili razem do szkoły i tylko dzięki niemu udało jej się zdać, czegokolwiek nauczyć, czy nie zostać wywalonym za nieprzepisowe zachowanie.  Znalazła przyjaciół, nowy dom, rodzinę. Przypadkowo nawet odnalazła swojego biologicznego ojca, chociaż nie chciała mieć z nim za wiele wspólnego. Dopiero wtedy dowiedziała się, że była adoptowana. Starała się jednak nie patrzeć wstecz i pozostawić niewygodną przeszłość za sobą i rozpocząć nowe życie.

You've got something I need,
In this world full of people there’s one killing me
And if we only die once I wanna die with you



Wszystko było dobrze dopóki nie pojawili się łowcy. Zabili troje z jej przyjaciół. W tym niestety przypadkowo chłopaka z psychiatryka. Nie mogła dłużej zostać w mieście gdzie wszystko jej o nim przypominało. Nie potrafiła dłużej mieszkać w jego domu, to za bardzo bolało. Zabrała kilka pamiątek i wyjechała. Nie, nie chciała zapomnieć, ale jednak nie mogła zostać dłużej w tym mieście. Wszystko było za bardzo pogrążone w smutku. Musiała sobie poradzić i żyć dalej. On by tego chciał. Długo podróżowała z miejsca na miejsce, aż w końcu trafiła na tereny Stipant Veritatis. 



•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•




Tak więc... Witam wszystkich :)
Jak pewnie niektórzy zauważyli postać jest wzorowana na bohaterce serialu "Teen Wolf". Mam nadzieją, że nie będzie stanowiło to zbyt dużego problemu, tak samo jak rasa. W razie większych problemów mogę to zmienić. Przyjmę wszelkie uwagi i komentarze na ten temat.

KP pewnie będzie jeszcze kilka razy edytowana.
Oczywiście chętna na wszelkie wątki i powiązania ;)
Kontakt - GG: 856450


czwartek, 11 września 2014

Tańcz w świetle księżyca...



Zyta Róża Botwin

Zyta niegdyś Róża Botwin
Urodzona w getcie żydowskim na terenie Polski
Aktualnie 23 lata.

~*~

Urodziła się w lecie dokładniej 09.07
W wieku 5 lat jej rodzice zgineli w czasie rozstrzelania

♩♪♫♬
Przemieniła się w wilka i zamieszkała pobliskie lasy.
Uciekała przed hitlerowcami

⊱✺⊰
Wstąpiła do wojska w formie ludzkiej by jakiś czas później uciec i nie wrocić.
Znów zmieniła się w wilka a gdy po dłuższych poszukiwaniach znalazła to miasto zmieniła się w człowieka.

⊰✺⊱
Osiedliła się za granicami miasta w lesie.
Zna cały plan miasta.


"Deszcz, jesienny deszcz

Smutne pieśni gra
Mokną na nim karabiny
Hełmy kryje rdza [...]"

Człowiek

Ma metr siedemdziesiąt wysokości.
Długie po pośladki brązowe włosy.
Szare oczy, nienauralna źrenica.

Posługuje się bronią palną (karabin)
Zna 5 języków w tym tutejszy.

Nosi zazwyczaj wojskowe ciuchy chociaż zdaża jej się że
Wychodzi w dresach.

"[...]

Nieś po błocie w dal

W zapłakany świat
Przemoczonych pod plecakiem
Osiemnaście lat

[...]"

Jako iz Zyta jest zmiennokształtna ma 2 przemiany.

Wilkołak

Ma prawie 2 metry wysokości.
Sierść która pokrywa całe jej ciało jest biało kremowa
Oczy są niebiesko-srebne z nienaturalną źrenicą.

Posługuje się  łukiem i strzałami.
Potrafi mówić ludzkim głosem.

Jest ubrana w lekkie ciuchy z skóry.

"[...]

Deszcz, jesienny deszcz
Bębni w hełmów stal
Idziesz, młody żołnierzyku
Gdzieś w nieznaną dal

[...]"

Wilk

Nie różni się wielkością od przeciętnego wilczyska.
Sierść nie ma określonego koloru. Jest poprostu ciemna.
Złote oczy.

Umieśniona
Potrafi mówić ludzkim głosem.


Żydowski bachor... Zabije je własnymi rękami - Mrukną cicho wchodząc w las.

Już nie wrócił a z lasu było można słyszeć Cichy rechot.


Zyta jest mało mówna a nie kiedy chamska.
Niechętnie opowiada o przeszłości
Lubi samotność

Nienawidzi tłoku.
Czasem śpiewa piosękę z wojska.
Często gra na gitarze nad jeziorem czy rzeką.

Jest Niecierpliwa.



Uwielbia dostawać prezęty.
Szczególnie nie wiedząc od kogo.

Ma tauaż na plecach. Dwa ogromne skrzydła.
---
Witajcie w świecie bóli kochani c:
Chętna na wątki i powiązania
KP Zastrzegam !

środa, 10 września 2014

Świat wyszedł z formy.


◄ Baelfire Stewart ►   

Bae
27 lat
14 listopada
Mieszaniec
Złodziej

Charakter
• Arogancki • Bezczelny • Bystry • Ciekawski • Cierpliwy • Denerwujący • Egoistyczny • Gwałtowny • Inteligentny • Ironiczny • Kapryśny • Krytyczny • Kłamliwy • Lojalny • Nieprzewidywalny • Obojętny • Optymista • Ostrożny • Pełen życia • Pewny siebie • Podejrzliwy• Prowokujący • Przebiegły • Samotnik• Uparty • Urzekający • Wpływowy • Wredny • Złośliwy •




Wygląd → człowiek
• Blondyn • Długie włosy • 1,92 cm • Zielone oczy • Tatuaże • Umięśniony • Zarost • Szczupły •

Wygląd → wilk
• Basior • Dobrze zbudowany • Masywny • Szczupły • Duży • Kilkukulorowe futro • Puchaty • Długi ogon • Zielono-żółte oczy • Sterczące uszy • Długa kufa • 


Moce
Jako mieszaniec potrafi zmienić swoją formę na wilczą.
Panuje nad prądem.
Telekineza.




Historia
Jego rodzice nie mieli dobrej sytuacji w życiu. Byli młodzi. Zakochani w sobie. Głupi. Udawało im się śprzetrwać tylko dzięki kradzieżom, byli typowymi mniejszymi przestępcami. W końcu prędzej czy później któreś z nich musiało „wpaść”. Pewnego dnia dziewczyna została złapana przez policję, chłopak uciekł zostawiając ją samą. Nie wiedział jednak, że jego ukochana była już wtedy w ciąży. Bae urodził się w więzieniu. Jego matka odsiadywała wtedy 11 miesięczny wyrok za kradzież.4. Został oddany do sierocińca tuż po pojawieniu się na świecie. Kobieta, która go urodziła stwierdziła, że „tam będzie mu lepiej”. Wychował się wraz z innymi sierotami. Nie trafił do żadnej rodziny zastępczej. Nigdy. Był uważany za odmieńca. Dorastał z myślą, że jest jedynie niechcianym chłopcem. W swoje 15 urodziny pierwszy raz przemienił się w wilka. Wcale mu się to nie podobało. Jeszcze tego samego dnia uciekł z sierocińca. Mieszkał na ulicy, więc nie było szans na to, żeby wyrósł na „porządnego” człowieka. Przez następne lata tułał się, postanowił się usamodzielnić. Kierował się jedną zasadą: można mieć wszystko, jednak wpierw trzeba to samemu zdobyć. Bezwiednie robił to co jego rodzice w młodości. Kradł. Musiał mieć to po prostu we krwi. Z biegiem lat stał się w tym naprawdę niezły. Dodatkowo odkrył w sobie inne umiejętności oprócz swojej przemiany. Nauczył się panować nad elektrycznością. Bułką z masłem stało się dla niego wyłączenie za pomocą dotyku elektrycznych zamków, czy zapalenie światła, gdy o tym pomyślał. W późniejszym czasie zaczęło udawać mu się używać telekinezy, przesuwał pomniejsze przedmioty za pomocą myśli, jednak musiał to jeszcze wyszlifować. Ktoś by rzekł „złodziej doskonały”. Jednak każdy musi prędzej czy później się ‘potknąć’. Bae za każdym razem robił coraz większe skoki, chciał mieć coraz więcej i więcej. Myślał, że może i potrafi wszystko, że zawsze będzie mu wszystko wychodzić. Jak wielki był jego szok, któregoś razu został złapany przez policję. Rzeczywistość dotarła do niego, tak jakby ktoś wylał mu na głowę wiadro zimnej wody. Nie walczył, nie sprzeczał się. Dostał wyrok na 5 lat za swoje występki. Trafił do więzienia, gdzie i tak od razu zaczął planować ucieczkę. Spędził tam 1,5 roku, po czym po prostu zniknął. Do tej pory nikt nie wie w jaki sposób udało mu się dostać za więzienne mury.

Ciekawostki
◄ Aktualnie ukrywa się w miasteczku Wolffiens i nikt nic nie wie o jego czarnej przeszłości.►
◄ Czasami dorabia w pobliskim barze jako kelner. ►
◄ Nadal zdarza mu się kogoś okraść. ►
◄ Wynajmuje mieszkanie w hotelu. ►


←════════→
Karta postaci jest jeszcze w budowie, pewnie będzie jeszcze wiele razy edytowana.
Bae jak najbardziej jest chętny na wątki i powiązania. Najchętniej na wątki pod KP. 


Szablon wykonany przez Jill