Każdy chociaż raz w swoim życiu odczuwał smutek. Jedni
związany ze stratą, inni z powodów wiecznych kłótni, jeszcze inni z powodu
nawet najmniejszych błahostek. Przez świat nie da się iść, przynajmniej raz nie
czując się smutnym. Życie niektórych osób jest jednym wielkim zbiorem porażek i
zwycięstw, wzlotów i upadków, pełno w nim
niespodziewanych zwrotów akcji, pełno w nich nierówności, pełno ciągłych wojen
i ludzi którzy się szczerze nienawidzą. Aż dziwne, że na takim świecie istnieje
coś tak pięknego jak miłość, zauroczeniem, zakochanie.
-Sasho, co to jest miłość? – mały chłopczyk siedział na
kolanach białowłosej wpatrując się w nią tymi swoimi czekoladowymi oczami.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego delikatnie zastanawiając się co właściwie
może mu odpowiedzieć.
-Miłość jest wtedy, kiedy lubisz kogoś lub coś za
bardzo i jak tęsknisz za nim i jak wiesz, że bez tego kogoś nie
wytrzymujesz. – powiedziała w końcu powoli, chciała żeby chłopiec zrozumiał
dokładnie o co jej chodzi, więc starała się mówić zrozumiałym dla niego
językiem.
-Aa co to jest zakochanie? – dopytywał dalej młodzik liczący
sobie zaledwie jakieś 5 lat.
-To ten moment kiedy wiesz, że nie dajesz rady bez
tego kogoś kogo właśnie pokochałeś, wtedy już wiesz, że go kochasz. –
odpowiedziała jeszcze lisołaczka patrząc młodemu w oczy. Widać było po nim, że
chce nią o coś jeszcze zapytać, jednak dziewczyna zainterweniowała szybko, nie lubiła
rozmawiać na ten temat.- Czas iść spać Jonas. – mruknęła cicho, po czym wzięła
chłopczyka na ręce i położyła do jego łóżka. Pocałowała go na dobranoc w czoło,
po czym wyszła z jego pokoju. Z pokoju do którego już nigdy nie miała wrócić. Następnego
dnia już nawet nie było jej w tym miasteczku. Zniknęła w jednej chwili tak samo
szybko jak się pojawiła, niczym jakiś duch.
Teraz stała na wzgórzu wpatrując się w nowe miasteczko – Wolffiens.
Znała te wszystkie tereny, nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo tęskniła
za tym miejscem. Kochała to miejsce. Wzięła głęboki wdech zaciągając się
tutejszym powietrzem. Przymknęła swoje błękitne oczy i wystawiła twarz w stronę
słońca, które nieśmiało wyjrzało zza chmur. Odruchowo na jej twarzy pojawił się
cień uśmiechu. Nie była nawet w pobliżu tych terenów od czasów, kiedy stąd
uciekła. Z jednej strony cieszyła się, że postanowiła tu wrócić, nawet tylko na
jakiś czas, jednak z drugiej strony te znajome widoki obudziły w niej stare
wspomnienia o których nie chciała pamiętać. Wspomnienia czasu spędzonego ze
straconymi już osobami. W końcu wyrwała się z rozmyślań i ruszyła powoli przed
siebie po zboczu wzgórza. Poprawiła plecak przerzucony przez ramię. Miała w nim
wszystkie swoje rzeczy, wszystko co było jej potrzebne do życia typowego dla
podróżników takich jak ona. Skierowała się powoli w stronę miasteczka. Miała
zamiar znaleźć sobie jakieś tymczasowe lokum. Żwir trzeszczał cicho pod jej
stopami, kiedy zeszła ze ścieżki i wkroczyła między uliczki miasta. Z
zaciekawieniem zaczęła rozglądać się dookoła. Wkraczając na te tereny miała
zamiar zacząć nowe życie. Następne życie do jej kolekcji. Była ciekawa kim zostanie
tym razem, w tym miejscu, jaką „postacią” zostanie tym razem i jaką rolę będzie
miała do odegrania. Niepodważalnie zgadzała się ze starożytnym motywem „teatr
mundi”, który uznawał całe życie jako przedstawienie, a ludzi jako aktorów
którzy w nim grają. Myślisz, że żyjesz spontanicznie, jednak wszystko tak
naprawdę jest z góry zaplanowane przez siłę wyższą, nikt nie może poznać
przyszłego scenariusza. Szanowna bogini Fortuna uwielbia bawić się ludzkim
losem i nie da się przewidzieć co nas czeka nawet w najbliższej przyszłości.
Może właśnie nagle zza rogu wyjedzie auto i kogoś potrąci doprowadzając do jego
śmierci? Dlatego właśnie białowłosa zaczęła kierować się zasadą „Carpie diem”, chwytała dzień niczym
przystało na epikurejczyka. Zapytała jakiegoś pierwszego lepszego przechodnia o najbliższy hotel, po czym podziękowała mu za informacje i podążyła we wskazaną stronę, zaczynając swoją nową "przygodę" w tym miasteczku...
~*~
Nie przepadam za pisaniem długich opowiadań, więc oto moje krótkie, bezsensowne wypociny o przybyciu Sashy. Może później napisze jakąś kontynuację tego, jeszcze się nad tym zastanowię... c;
Jak to zastanowisz? Musisz napisać ciąg dalszy! Nie ma.
OdpowiedzUsuńA ja nawet lubię krótkie opowiadania, gdyż znacznie łatwiej się je czyta, lecz nie każdemu wychodzi zgrabne pisanie ich. Wydaje mi się, że Tobie chyba jednak wychodzi, gdyż połknęłam tę notkę w niecałe dwie minutki, zadowolona z tego, że ją przeczytałam ;) I nie bezsensowne, bo jednak na początku coś siedzi... i teraz siedzi też w mojej głowie :P
Sasha musi spotkać Dashiego! A przynajmniej zdeptać go na ulicy.
To co pisze celowo jest takie 'schizowe', lubię robić ludziom i sobie sieczke z mózgów i lubię zostawiać opowiadania bez ciągu dalszego ;o
UsuńZdeptać? Sasha niestety nie depcze ludzi... jeszcze. xd Ale może coś się wymyśłi.
| Sash.
Cudowna notka, mimo, że krótka, to cieszę sie, że napisałaś ;*
OdpowiedzUsuńMusisz napisać C.D. bo bedę cię nękać o to razem z Dashim ;D