Alternatywny tekst

sobota, 13 września 2014

Everybody's hit the bottom, and everybody's been forgotten.

Dziewczyna o białych jak śnieg włosach siedziała po turecku na ziemi, a dookoła niej zebrało się parę gapiów. Była przyzwyczajona do czegoś takiego, nazywana była nawet miejscowym bardem. Ludzie lubili jej słuchać. Opowiadała powoli zawsze pewną historię. Pełną miłości, wierności, oddania drugiej osobie, szczęścia, smutku, krwi i walki. Opowiadała o starej watasze wilków zamieszkujące nie odkryte jeszcze przez ludzi tereny, które nie były zwykłymi zwierzętami, tylko magicznymi. Potrafiły mówić, czarować, tworzyły zgraną społeczność. O tym jak żyły spokojnie w szczęśliwym okresie stada, aż do wybuchu wojny. O zwadzie dwóch sióstr, o zemścicie jednej na drugiej. O śmierci tej dobrej i wygranej tej złej. O powolnym upadku watahy. O dalszych śmierciach, o członkach rozpadającego się stada, którzy walczyli do samego końca wierząc. Opowiadała o poległych waderach i basiorach. Wymieniała wszystkich po kolei i krótko opisywała.
-...ta dobra wataha nazywała się Stipant Veritatis. - zakończyła swoją opowieść kiwając przy tym lekko głową.
-Co się stało z tymi wszystkimi wilkami z tej dobrej watahy? - zapytał jakiś mały chłopczyk siedzący tuż przed nią i patrzący się na nią tymi swoimi wielkimi, czekoladowymi oczami.
-Większość z nich wtedy pożegnała się ze swoim życiem. - przyznała nie umiejąc ukryć smutku w swoim głosie.
-Nikt nie przetrwał? - dopytywał się dalej młodzik.
-Nie wiadomo, może komuś udało się przeżyć... - wzruszyła nieznacznie ramionami.- ...może właśnie w tej chwili taka osoba żyje gdzieś między nami i stara się zacząć nowe życie. - dodała po długiej chwili ciszy.
-Chciałabym kiedyś spotkać kogoś takiego! - przyznała jakaś dziewczynka siedząca z tyłu obok swoich rodziców.
-Może kiedyś będziesz miała szansę spotkać wilka lub lisa który mówi. - przyznała Sasha posyłając dziewczynce ciepły uśmiech. Oczywiście okrywała fakt, że była jedną z tych osób, a może nawet i jedyną. Nie miała pojęcia czy ktoś inny z watahy również przeżył tak jak ona. Z cieniem uśmiechu na twarzy obserwowała zasłuchany tłum dookoła niej. Oczywiście młode pokolenie z wielką chęcią słuchało jej opowieści, były to dla nich piękne bajki. Miała nadzieję, że przekażą tą legendę dalej. Swoim rodzinom, dzieciom, wnuczkom, przyjaciołom, wszystkim komu się dało. Nie chciała żeby wspomnienie o SV wyblakło przez wieki.


Stała przed wejściem do hotelu, jej białe jak mleko włosy rozwiewał na boki delikatny wiaterek. Wyrwała się z rozmyśleń, po czym weszła do środka. Wszystko robiła mechanicznie, tyle razy w swoim życiu wynajmowała pokoje. Podeszła do recepcji, przedstawiła się, poprosiła o pokój w oddaleniu od innych, ceniła sobie swoją prywatność, zapłaciła na razie z góry za 2 tygodniowy pobyt, poszła na górę. Nie wiedziała jeszcze dokładnie ile czasu tu zostanie. To zależało od pewnych czynników zewnętrznych. Przecież zamierzała tylko sprawdzić, czy plotki o tworzącym się nowym SV są prawdą. Włożyła powoli kluczyk do zamka, przekręciła go i weszła do środka. Nawet jakoś za bardzo się nie rozglądała po pomieszczeniu, rzuciła tylko plecak na łóżko. Nic więcej nie miała. Więcej nie było jej potrzebne do życia. Podróżowała, a raczej snuła się po świecie bez celu. Szukała nowego sensu w życiu którym mogłaby się kierować, jednak nie znalazła takiego. Wyszła z hotelu, poszła w stronę lasu. Starała się nie przyglądać budynkom stojącym dookoła. W głębi serca bolało ją to, że ludzie znaleźli to miejsce się tu osiedlili. Wycięli część lasu żeby wybudować miasto. Część lasu, które niegdyś należały do Stipant Veritatis, do jej ukochanej, starej watahy. Stanęła przed linią drzew i zaciągnęła się tutejszym powietrzem. Na parę sekund zamknęła oczy. Dom. Była w domu. Znowu. Chociaż, kiedy stąd odchodziła obiecała sobie, że tu nie wróci, nigdy. Wspomnienia przeszłości bolały. Bolało ją to, że jej przyjaciół jej rodziny już nie ma. Kiedyś gdyby znalazła się w takiej sytuacji jak ta pewnie zaczęła by płakać rzewnymi łzami. Jednak już nie była taka sama jak dawniej, nie zachowywała się tak jak za tamtych czasów, po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą już po chwili otarła szybkim ruchem ręki. Nie możesz żyć przeszłością. Upomniała się w duchu. Otworzyła błękitne oczy i weszła do lasu. Ściółka szeleściła cicho pod trampkami przy każdym jej kroku. Szła dalej i dalej. Gdy w końcu miała pewność, że nikt jej tu nie zauważy zmieniła swoją postać na zwierzęcą. Po chwili stała na ziemi jako wychudzona lisica, od której śnieżnobiałego futra odbijały się słabe promienie słoneczne, którym udało się przedrzeć przez korony drzew. Przeciągnęła się powoli chcąc rozprostować kości, dawno nie poruszała się w tej formie. Powoli ruszyła przed siebie. Jej spojrzenie taksowało teraz wszystko co ją otaczało. Tereny te były dla niej z jednej strony znajome, a z drugiej strony nie. Nie mogła uwierzyć, że tu wróciła. Chude łapy niosły ją gdzieś do przodu, nie przejmowała się tym gdzie trafi. Nie tęskniła przeraźliwie tęskniła za tym miejscem. Na jej pysku pojawił się uśmiech, którego nie mogła stłumić. Po chwili zmarszczyła nieznacznie kufę, kiedy do jej nozdrzy dotarły nieznajome zapachy. Zapachy wilków, najprawdopodobniej zmiennokształtnych, równocześnie pachnieli ludźmi. Była to pierwsza oznaka potwierdzająca plotki o odnawiającym się stadzie, jednak na razie nie miała zamiaru sprawdzać skąd dochodzą zapachy. Najpierw chciała sobie jeszcze pospacerować. Zwolniła kroku i dumnie stawiając łapę za łapą szła dalej.

~*~
*Z serii więcej krótkich opowiadań Sash*

2 komentarze:

  1. Cieszyłabym się z wspólnej notki, jednak nie wiem, czy jest na to szansa :x Dashi nie jest lubiany.
    Moim zdaniem, notka pierdyliard razy lepsza od poprzedniej. Pierwsza była taka... wprowadzająca, a ta jest już na rzeczy. Przyznam się bez bicia, choć sama nie wiem dlaczego, wzruszyłam się czytając część napisaną kursywą. Taka już jestem, poruszają mnie "zwykłe, lecz niezwykłe" wątki, zwłaszcza kiedy zawierają swój ukryty sens. Reszta notki również złapała mnie za serce. Dashi, przestań być taki empatyczne T.T Uważam, że Twoja postać jest naprawdę wyjątkowa. Istnieje pokaźna różnica między np. nowonarodzonym, a członkiem dawnej watahy. To jest wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama też cieszyłabym się z jakiejś wspólnej notki, ponieważ tak sama z siebie nie jestem przyzwyczajona do zapoznawania mojej postaci z kimś. Sash interesuje się bardziej takimi 'nie lubianymi' osobami, bo sama kiedyś się za kogoś takiego uważała.
      Cieszę się, że Ci się podoba. Staram się w końcu jakoś poruszyć Sashą, która za czasów starego SV była taka cichociemna i niewidoczna. c;

      | Sash.

      Usuń

Szablon wykonany przez Jill