-...ta dobra wataha nazywała się Stipant Veritatis. - zakończyła swoją opowieść kiwając przy tym lekko głową.
-Co się stało z tymi wszystkimi wilkami z tej dobrej watahy? - zapytał jakiś mały chłopczyk siedzący tuż przed nią i patrzący się na nią tymi swoimi wielkimi, czekoladowymi oczami.
-Większość z nich wtedy pożegnała się ze swoim życiem. - przyznała nie umiejąc ukryć smutku w swoim głosie.
-Nikt nie przetrwał? - dopytywał się dalej młodzik.
-Nie wiadomo, może komuś udało się przeżyć... - wzruszyła nieznacznie ramionami.- ...może właśnie w tej chwili taka osoba żyje gdzieś między nami i stara się zacząć nowe życie. - dodała po długiej chwili ciszy.
-Chciałabym kiedyś spotkać kogoś takiego! - przyznała jakaś dziewczynka siedząca z tyłu obok swoich rodziców.
-Może kiedyś będziesz miała szansę spotkać wilka lub lisa który mówi. - przyznała Sasha posyłając dziewczynce ciepły uśmiech. Oczywiście okrywała fakt, że była jedną z tych osób, a może nawet i jedyną. Nie miała pojęcia czy ktoś inny z watahy również przeżył tak jak ona. Z cieniem uśmiechu na twarzy obserwowała zasłuchany tłum dookoła niej. Oczywiście młode pokolenie z wielką chęcią słuchało jej opowieści, były to dla nich piękne bajki. Miała nadzieję, że przekażą tą legendę dalej. Swoim rodzinom, dzieciom, wnuczkom, przyjaciołom, wszystkim komu się dało. Nie chciała żeby wspomnienie o SV wyblakło przez wieki.
Stała przed wejściem do hotelu, jej białe jak mleko włosy rozwiewał na boki delikatny wiaterek. Wyrwała się z rozmyśleń, po czym weszła do środka. Wszystko robiła mechanicznie, tyle razy w swoim życiu wynajmowała pokoje. Podeszła do recepcji, przedstawiła się, poprosiła o pokój w oddaleniu od innych, ceniła sobie swoją prywatność, zapłaciła na razie z góry za 2 tygodniowy pobyt, poszła na górę. Nie wiedziała jeszcze dokładnie ile czasu tu zostanie. To zależało od pewnych czynników zewnętrznych. Przecież zamierzała tylko sprawdzić, czy plotki o tworzącym się nowym SV są prawdą. Włożyła powoli kluczyk do zamka, przekręciła go i weszła do środka. Nawet jakoś za bardzo się nie rozglądała po pomieszczeniu, rzuciła tylko plecak na łóżko. Nic więcej nie miała. Więcej nie było jej potrzebne do życia. Podróżowała, a raczej snuła się po świecie bez celu. Szukała nowego sensu w życiu którym mogłaby się kierować, jednak nie znalazła takiego. Wyszła z hotelu, poszła w stronę lasu. Starała się nie przyglądać budynkom stojącym dookoła. W głębi serca bolało ją to, że ludzie znaleźli to miejsce się tu osiedlili. Wycięli część lasu żeby wybudować miasto. Część lasu, które niegdyś należały do Stipant Veritatis, do jej ukochanej, starej watahy. Stanęła przed linią drzew i zaciągnęła się tutejszym powietrzem. Na parę sekund zamknęła oczy. Dom. Była w domu. Znowu. Chociaż, kiedy stąd odchodziła obiecała sobie, że tu nie wróci, nigdy. Wspomnienia przeszłości bolały. Bolało ją to, że
~*~
*Z serii więcej krótkich opowiadań Sash*
Cieszyłabym się z wspólnej notki, jednak nie wiem, czy jest na to szansa :x Dashi nie jest lubiany.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, notka pierdyliard razy lepsza od poprzedniej. Pierwsza była taka... wprowadzająca, a ta jest już na rzeczy. Przyznam się bez bicia, choć sama nie wiem dlaczego, wzruszyłam się czytając część napisaną kursywą. Taka już jestem, poruszają mnie "zwykłe, lecz niezwykłe" wątki, zwłaszcza kiedy zawierają swój ukryty sens. Reszta notki również złapała mnie za serce. Dashi, przestań być taki empatyczne T.T Uważam, że Twoja postać jest naprawdę wyjątkowa. Istnieje pokaźna różnica między np. nowonarodzonym, a członkiem dawnej watahy. To jest wspaniałe.
Ja sama też cieszyłabym się z jakiejś wspólnej notki, ponieważ tak sama z siebie nie jestem przyzwyczajona do zapoznawania mojej postaci z kimś. Sash interesuje się bardziej takimi 'nie lubianymi' osobami, bo sama kiedyś się za kogoś takiego uważała.
UsuńCieszę się, że Ci się podoba. Staram się w końcu jakoś poruszyć Sashą, która za czasów starego SV była taka cichociemna i niewidoczna. c;
| Sash.